Od dłuższego czasu mam je w głowie. Kamienica. Koniecznie wysoka. Przyjazne nie zagracone wnętrze, skandynawski styl. Z oknami szeroko otwartymi na świat. Mleczne podłogi i ściany, przełamane mocnymi kolorystycznymi akcentami. Korytarze omiecione wspomnieniami, zapełnione ramkami ze starymi zdjęciami i rysunkami naszych dzieci. A końcowego charakteru nadadzą mu książki, piętrzące się na wysokich regałach, tuż na wyciągnięcie ręki.
Sercem mojego rodzinnego domu, była i do dziś jest kuchnia. Nie lubię gdy przyjeżdżamy, a przez wzgląd na tę okoliczność, zarządzane jest jedzenie w salonie. Stary stół, drewniana ława, dwa krzesła. Obowiązkowa cerata. Dymiące talerze i rozmowy o wszystkim i niczym. Odrabianie lekcji, nauka pieczenia, pierwszy przystanek po szkole. Najcieplejsze miejsce na naszym domowym biegunie, esencja słów, śmiechu i łez do dziś obija się o białe ściany. I choć za rok zostanie przeniesiona w inne domowe miejsce, z nowymi ślicznymi meblami, wiem że nie pokocham jej i nie zatęsknię tak mocno jak za tą. Zawsze nasza rodzina będzie w mej głowie włożona w obrazek z tym miejscem, z tym starym stołem i drewnianą ławą...
Marzę więc i wierzę, że uda mi się stworzyć podobną przestrzeń, której nie będzie chciało się opuszczać...



źródło: design attractor
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz