Zima, zima, zima ach to TY! (parafrazując).
Ogromne się cieszę, że w końcu pod stopami biały grunt, nosy czerwone od mrozu, a popołudniami nie słychać wiosennego ćwierkania ptaków (choć go bardzo lubię, ale tak od kwietnia:). Powolutku wychodzimy z różnych stanów chorobowych i korzystamy ile się da z zimowej aury, gdyż podobno sikorki donoszą iż nadchodzi odwilż...
A przede mną "samotny" weekend i odwieczny dylemat jak tu rozdysponować garście pełne wolnego czasu?*
*zapewne skończy się na jakimś gruntownym sprzątaniu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz